Tylko miłość mi w głowie
Ostatnio wiele myślę o miłości. W zasadzie, to „ostatnio” trwa bardzo długo, bo od roku. Kiedy zadaję sobie pytanie, czy wcześniej też miłość była przewodnim tematem moich rozmyślań, trudno jest mi znaleźć na to odpowiedź. Jednak bardziej skłaniam się ku odpowiedzi przeczącej i to doprowadza mnie do kolejnej zagwozdki. Co wcześniej zaprzątało mój umysł? Czy naprawdę miłość tak bardzo warunkuje moje obecne życie?
Zaczęło się od tego, że rok (tak naprawdę rok i 13 dni, ale ponoć szczęśliwi czasu nie liczą) temu rozstałam się z chłopakiem. Tak, wiem, zapowiada się bardzo ckliwa historyjka i pewnie taka będzie. Rozstanie nie było moją decyzją, więc możecie sobie wyobrazić, jak się czułam. Nie wiem, czy to dobre miejsce, aby żalić się i narzekać na miłość, dlatego nie będę się aż tak zagłębiać co, jak i dlaczego. Kluczowe jest jednak informacja, że była to moja pierwsza miłość, a moje serce zostało tego dnia roztrzaskane na milion kawałeczków.
Od zakochania jeden rok
Od tamtego czasu czuję, że czegoś mi brakuje. Zastanawia mnie, czy to pewien stopień uzależnienia. Nie raz słyszałam, że wszystko to, co sprawia przyjemność, może nas uzależnić i chyba tak było w moim przypadku. Dzień w dzień myślę o tym, w jaki sposób poznać nowe osoby i postarać się poczuć to, co czułam rok temu. Miłość omamiła mnie do tego stopnia, że próbowałam przyśpieszyć cały proces poznawania osoby od tej drugiej strony. To prowadziło do popsucia relacji albo do wplątywania się w sytuacje, w których normalnie nie chciałabym się znaleźć. Robiłam sobie nadzieję albo robiłam nadzieję innym, żeby zaraz upadły i sobie głupi ryj rozwaliły. A przecież całkowicie nie taki był cel.
Co ciekawe, zauważyłam ten schemat działania już jakiś czas temu. Wiedziałam, że nie powinnam szukać miłości na siłę, że miłość to tylko dodatek do życia i że zazwyczaj znajduje się ją w miejscach niespodziewanych. A kiedy przyjęłam to do wiadomości? Wczoraj.
Miłość bez pośpiechu
Mimo że to wszystko wiedziałam wcześniej, dopiero wczoraj zaczęłam stosować tę wiedzę w swoim życiu. Chociaż nie wiem, czy nie zapeszę, mówiąc to. Mam nadzieję, że uda mi się to stosować nieco dłużej niż kilka dni. Nie chcę naciskać, nie chcę popędzać, nie chcę na siłę poznawać nowych ludzi. Akceptuję to, że komuś, kto podoba się mi, podoba się ktoś inny i nawet mnie to nie boli. Nie chcę też stawać na drodze innym, którzy miłość znaleźli.
Może minie kolejny rok, może miesiąc, może zakocham się jutro. Chcę, żeby nastąpiło to naturalnie. Bez złudzeń, bez przekonywania kogoś do mojej osoby. Tak stało się poprzednim razem i dałabym wiele, aby to powtórzyć. Potrzebuję mojej dawki. Póki co, chyba muszę się zadowolić okresem trzeźwości.